Jan Żaryn Jan Żaryn
1036
BLOG

Czy nacjonalizmy osłabiają Europę?

Jan Żaryn Jan Żaryn Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

 

Pytał się Filip Memches w “Rzeczpospolitej” (Opinie, 25 VIII 2011 r.) i stwierdzał: “Po odejściu od wizji europejskiego supermocarstwa coraz głośniej mówi się o odrodzeniu nacjonalizmów w Europie. Szczególnie w wykonaniu Niemiec i Francji”. Nie zgadzam się z tą opinią. Faktycznie bowiem, narody europejskie – a szczególnie Francja i Niemcy - nigdy nie odeszły od wizji europejskiego supermocarstwa, kończącego jednoznacznie epokę nacjonalizmów. Wręcz odwrotnie. Przez długie dziesięciolecia Francja i Niemcy Zachodnie, a po zjednoczeniu szczególnie Niemcy, byli zainteresowani coraz głębszą integracją Starego Kontynentu właśnie w imię swych narodowych interesów bądź ambicji. Termin „nacjonalizm” oznacza bowiem, dbanie o interesy własnego narodu, dla którego tradycyjnie rozumiane państwo suwerenne (od czasów Jana B. Colbert’a nastawione głównie na izolację) stanowi jedną z alternatywnych – a nie dogmatycznych - form wsparcia. Francja wykorzystywała kompleks niemiecki po II wojnie światowej by zagwarantować sobie we Wspólnotach Europejskich pozycję pierwszego beneficjenta (np. na gruncie gospodarczym, ze szczególnym uwzględnieniem rolnictwa), z kolei Niemcy coraz wyraźniej dążyły w ostatnich dziesięcioleciach do odbudowy Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Ta tradycja zaciemniania różnic między historią narodową a europejską, o której kiedyś dowiedziałem się w rozmowach z nauczycielami i naukowcami niemieckimi, stanowi ważny składnik kanonu edukacji za naszą zachodnią granicą. Uniwersalizm niemiecki, choć werbalnie daleki od imperialistycznych ciągot, skłania jednak polityków tego państwa do realizacji swoiście artykułowanej misji. Wyzwaniem dla Niemiec jest bowiem  ich odpowiedzialność  za  kształt Europy, co stało się (za naszej pamięci) tak widoczne w konflikcie jugosłowiańskim z lat 90-tych ubiegłego wieku.       
Tak rozumiany nacjonalizm zatem nie może osłabiać procesów zjednoczenia Europy, gdyż jest od lat jej stałym elementem, by nie rzec – fundamentem. Nie ma co rozdzierać szat, ani bać się sąsiadów, a jedynie samemu nie osłabiać własnych ambicji i narodowych racji. Jedynie wtedy bowiem będziemy w stanie reagować właściwie na sytuacje, takie jak np. od lat widoczne są, czy to w Niemczech – w sprawie statusu polskiej mniejszości, czy   na Litwie (oczywiście wyzwań w UE jest dużo wiecej!). Zarówno w pierwszym, jak i w drugim przykładzie trzeba przede wszystkim zdać sobie sprawę z fundamentalnych różnic, często nie do pogodzenia, w przyjętych przez strony celach. Zostańmy przez chwilę przy problemie litewskim.
Państwo to, w tym jego elity i urzędnicy państwowi, czerpiąc wzorce z własnej historii okresu międzywojnia, uznaje stale mieszkających tam Polaków za de facto Litwinów, niegdyś brutalnie spolonizowanych. Polonizowali ich zatem mieszkańcy Korony Królestwa Polskiego, czyli Polacy, kontynuowali ten proceder politycy sanacji z Piłsudskim na czele, także Litwinem spolonizowanym, a podczas sowieckiej okupacji Litwy dołożyli się do tego dzieła zniszczenia narodu Sowieci, którzy w imię starej maksymy: dziel i rządź, faworyzowali w latach 1945 – 1990 mniejszość polską. Obowiązkiem zatem państwa litewskiego w XXI wieku jest przywrócenie właściwej świadomości narodowej jego mieszkańcom. Krzyczą o tym pomniki, z „królem” Witoldem Wielkim na czele, który nie poddał się „zdrajcy” Jagielle. My Litwini dziś wszyscy z Niego!
Powyższa narracja historyczna (na potrzeby felietonu skrócona, rzecz jasna) nie przystaje ani do naszej wiedzy o I i II RP, ani do odbudowywanej po latach zniewolenia świadomości historycznej. Chyba że na drodze szukania „kompromisu” zaczniemy mówić o Polakach na Wschodzie, Polonia (jak uczynił to w jednej z audycji TVN24 Andrzej Olechowski) i stracimy na zawsze pamięć i odpowiedzialność za dziedzictwo naszych przodków pozostawione na Kresach.
A tak na marginesie. Co takiego osiągnął premier Donald Tusk przybywając do Wilna? Zgasił strajk? Bravo! Zobaczymy zatem, czyim w praktyce był wysłannikiem. Zobaczymy, po owocach prac komisji polsko-litewskiej.
 
 
 
Jan Żaryn
O mnie Jan Żaryn

Członek Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów. Historyk, specjalizuje się w dziejach Kościoła katolickiego w Polsce, w historii: emigracji po II wojnie światowej, obozu narodowego i w relacjach polsko-żydowskich. Autor wielu książek, artykułów naukowych i popularnonaukowych; publicysta. Filister „Arkonii”; działacz społeczny. Żonaty, ojciec trójki dzieci, dziadek trójki wnucząt.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura